No i deszcz nas w końcu dopadł... Tyle razy udawało się go unikać ale nie dziś. Nasz "narybek cnc-owski" radził sobie dobrze zarówno na wodzie jak i na lądzie. Po krótkim instruktażu płynęli sprawnie nie myląc zbytnio kierunków. W końcowej fazie spływu pojawił się nawet element rywalizacji i wyścigów, trzeba było ich spowalniać...

Lekko zmoczeni ale zadowoleni dotarli do Władysławowa, gdzie czekała na nich przyczepa i suche ubrania. Te zamoczone dosychały przy ogniu. Adepci kajakarstwa ogień rozpalili w deszczu. Znali sztuczki, które na to pozwalają. Wiedzieli o korze brzozowej. I tylko straconych kiełbas żal ... trochę ich przepadło. Opiekunowie spływu dziękują, za wspólnie spędzony czas i dobrą, aktywną ruchowo zabawę. Wszystko w atmosferze kultury i chęci do współdziałania. Tak trzymać!

Przyczepa powoli odmawia posłuszeństwa. Tylko specjalny sposób załadunku i montażu kajaków pozwolił bezpiecznie wrócić. W piątek zapowiedziała się na spływ klasa III MPS, wychowankowie pana Grzegorza Garbaciaka. Sam wychowawca jednak płynąć nie może ponieważ robi ewaluację i periodyzację praktyk - szkoda ... oczywiście szkoda, że nie może płynąć, a nie że ewoluuje i periodyzuje.
Może jeszcze damy radę z przyczepą bez ingerencji naszych spawaczy z klas samochodowych?
Przyroda liswarciańska szykuje się na zimniejsze dni. Liście nabierają kolorów, a zwierzęta grupują się, żeby odlecieć w cieplejsze strony.
Jakże nam jest szkoda lata ...

Ciekawostka: Każdy spływ winien płynąć zawsze w szyku, to znaczy, że wszystkie osady znajdują się między kajakiem prowadzącego a kajakiem zamykającego. Osady prowadzącej nie można wyprzedzać. Ona reguluje tempo płynięcia i określa jego czas. Za osadą zamykającą nikt nie może pozostawać. Szyk w zależności od warunków na trasie, rodzaju imprezy i kwalifikacji uczestników będzie miał różne formy, a mianowicie zwartą, ścisłą i dowolną.